Obsługiwane przez usługę Blogger.

Krytyka Artystyczna

Plakat Julia Tyszka.

Na początku (w dzieciństwie), kiedy dopiero zaczynamy badać świat, wszystko wydaje się ciekawe i zachwycające. Nie mamy określeń i wyjaśnień dla wielu rzeczy. Wymyślamy nazwy przedmiotów, sposoby ich wykorzystania, tworzymy własną rzeczywistość, budowaną tylko na naszych uczuciach i intuicji. Dopiero później, z czasem, zaczynamy obrastać pewną wiedzą. Niekiedy proces dorastania może być bolesny, raniący, może wywoływać lęk i niepokoić, śmieszyć. Stan niewiedzy stanowi kluczowy element naszego własnego rozwoju.

Dla Julii Tyszki niewiedza jest stanem, który umożliwia jej swobodne poszukiwania, konstytuuje sposób patrzenia. Fotografia i notowanie stanowią pewną formę dokumentacji tego procesu, którego fragment został przedstawiony przez artystkę w „Macondo”, na jej pierwszej indywidualnej wystawie, prezentującej zbiór fotografii i serię zapisków, stanowiące relacje z pewnej podróży. 

Julia Tyszka pochodzi z Warszawy. Obecnie studiuje na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Znaczący wpływ na charakter jej zainteresowań miał czas, który artystka spędziła we Włoszech, głównie podróżując. 

W świecie, gdzie nie ma przypadków, ważne jest widzenie tego, co zostaje w „martwej strefie”. Fotografia często stara się uchwycić wymykające się ”teraz” jednym pstryknięciem aparatu. 


             
   
 Fot. Wojtek Chrubasik. 


Julia Tyszka ignoruje możliwość zatrzymania czasu. Jest ona raczej obserwatorką jego przebiegu. Tyszce udało się ułożyć cykl w sposób udowadniający, że sezony się zmieniają, a czas płynie jak w średniowiecznej księdze godzin: zataczając kręgi, wprowadzając nowy punkt odniesienia, nowe zapachy i dźwięki. 

Artystka dostrzega małe rzeczy, słabości, niezauważone przez nikogo wzruszenia i niedoskonałości. Plastry i liście - stanowiący fragment ekspozycji. W symboliczny sposób odwołują do obszaru niewiedzy. Prace te stanowią samodzielną, niezależną i bardzo intymną obserwację świata. 




"Niewiedza", 26.04 - 15.05, Macondo.




Polina Vashkevich
Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze


Większość ludzi to wzrokowcy, którzy oceniają przede wszystkim to, co widzą. Każdy z nas ma jednak własne kryteria i osobistą skalę ocen. Raz do roku podczas wystawy wybitnych dyplomów Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu możemy je porównać.

Fot. Marta Sobala.

W dniach 12 stycznia – 25 lutego 2018 roku, w galerii BWA Awangarda we Wrocławiu, zostały wystawione  najlepsze dyplomy absolwentów wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jury złożone z wrocławskiego środowiska artystycznego po raz czternasty podjęło trud obiektywnej oceny tak subiektywnej sprawy, jak sztuki wizualne. Przy wyborze najlepszych z najlepszych, kierowali się licznymi kryteriami, w tym, które prace realizują wartości warsztatowe, przekazywane w procesie nauczania, a także, które zdradzają wyjątkowy potencjał tkwiący w młodych twórcach.  Tak oto powstało szesnaście ekspozycji, reprezentujących każdy kierunek wrocławskiego ASP.

Fot. Stefania Gazda.

Pomimo, że wystawa zajmowała całą przestrzeń galerii, warto w szczególności przyjrzeć się ekspozycji na I piętrze. Czarna sala ograniczona została tylko do malarstwa. Dyplom Pawła Baśnika „Post Mortem-obrazy jako relikt osobowej świadomości”, przedstawia tematykę śmierci i przemijania w dość nieoczekiwany sposób. Odbiorca odnosi  wrażenie, że ma do czynienia z przemijaniem dzieł, śmiercią samego płótna. Nie tragiczną, lecz piękną. Z czterech ścian zerka na widza czerń pokryta obrazami rozkładu. Jedna z nich szczególnie przykuwa uwagę. Układ wielu małych portretów wciąga w coraz mroczniejsze przemyślenia. Chociaż zdeformowane twarze powinny budzić odrazę czy zniesmaczenie, nie odstraszają,  a wręcz zachwycają swoją kolorystyką. Chciałoby się usiąść i wejść z nimi w dialog, poznać ich historie, dramaty. Wciąż powraca pytanie: Co im się przytrafiło? Czy sam artysta zna odpowiedź?

Nie wszystkie dyplomy mnie zachwyciły, kilka zastanowiło, lecz ten jeden poruszył.
                                                                                                              

Stefania Gazda

Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze
Opustoszałe, zdewastowane, zabałaganione przestrzenie. Ze ścian odpada tynk. W powietrzu unosi się dziwny zapach wilgoci pochłaniającej pozostałości dawnej sterylności. Pozornie martwe, a jednak pełne życia - to miejsce do którego zapraszał nas Krystian Leńczuk w przestrzeni Browaru Miejskiego we Wrocławiu podczas trwania swojej wystawy pt. “Pamięć Materii”.

fot. Wojciech Chrubasik.


Zaproszenie gości do tak niechlujnie nieprzygotowanej przestrzeni byłoby znaczącym nietaktem, jednak po przekroczeniu progu galerii i przyzwyczajeniu oczu do warunków oświetleniowych tam panujących, ukazywała się spora przestrzeń wypełniona ekspozycją prostokątów malarskich w różnych formatach. Dominowały średniej wielkości obrazy, które od czasu do czasu przełamywane były większymi sięgającymi około 1,5 metra. Całość wyglądała całkiem schludnie jak na galerię przypominającą “wielką stodołę”. 



Zamknięte realistyczne kompozycje utrzymane były w ponurych tonacjach brązów, czerni z drobnymi prześwitami światła nadającego charakterystyczny dla horrorów niepokojący klimat. Wszystkie przedstawiały ten sam temat - opuszczone, zdewastowane wnętrza. Widoczne były różne elementy prawdopodobnie tego samego budynku, jak się później okazało opuszczonego wałbrzyskiego szpitala dziecięcego. Artysta w swoim cyklu oprowadza odbiorcę jak gościa po swoim domu, pokazując coraz to nowsze mefistofeliczne zakamarki.



To miejsce jest martwe, ale pełne życia jednocześnie. Oglądając je cieszymy się, że dzieli nas bariera materialności, chociaż ich aura wydaje się wychodzić poza jej granice. Mimo braku sylwetek ludzkich obecność człowieka jest wyraźnie widoczna. Jeszcze niedawno tam był. Widać powywracane stoły, krzesła, szafki zawierające jeszcze różne przedmioty. 

fot. Wojciech Chrubasik.


Po wycieczce z udziałem przewodnika można było przystąpić do samodzielnego zwiedzania tej przestrzeni. Na końcu sali udostępnione były gogle wirtualnej rzeczywistości, które ku przerażeniu zakładającego przełamywały tę bezpieczną jeszcze przed chwilą barierę materialności. Urządzenie transportowało percepcję wizualną i słuchową odbiorcy wprost w oko cyklonu. Artysta skonstruował bowiem interaktywną cyfrową przestrzeń, która była “rozszerzeniem” obrazów widniejących w jego głowie. 



Z osobistych opowiadań autora dowiedzieć się można, że jego okres dojrzewania najeżony był poważnymi problemami dotyczącymi zdrowia i życia bliskich, i jego samego. W tym okresie również zaczynał zwiedzać niedawno opuszczone przestrzenie pobliskiego szpitala, w którym niegdyś sam leżał. Takie połączenie zespoiło jego umysł z tymi przestrzeniami tworząc z nich nowy osobisty symbol cierpienia, przed którym twórca próbuje uciec wyrzucając je na papier, płótno, a nawet wynosząc je do przestrzeni cyfrowej. 



Ciężar przeszłości jest ogromny, czemu dowodzi zaskakująca płodność artysty. Ma 26 lat. Na wystawie widniało 25 obrazów, co tworzy zestaw z wnętrzami. Poza nimi stworzył dziesiątki sylwetek inspirowanych wczesnymi obrazami Beksińskiego, Starowiejskiego i H.R. Grigera. Wywołuje to ambiwalentne uczucia, ponieważ z jednej strony mamy doczynienia z człowiekiem cierpiącym, a z drugiej - niesamowicie kreatywnym. 




Wystawa “Pamięć Materii”, Krystian Leńczuk,
10.04 do 18.04.2018, galeria “Browar Miejski” we Wrocławiu.





Wojciech Chrubasik

Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze


Zwiedzając europejskie muzea i galerie, podziwiając kolekcje dzieł w różnorakich instytucjach kulturalnych, przyglądając się dziełom sztuki nie zdajemy sobie sprawy, czy autorem jest kobieta, czy mężczyzna. Zastanówmy się, czy przez samą pracę jesteśmy w stanie rozróżnić czyjego autorstwa jest dzieło? Czy w kontekście działań artystycznych płeć i przypisywane jej role kulturowe mogą być traktowane jako czynnik wykluczający z obszaru sztuki?


                                                                   Fot. Janusz Bochajczuk.  

Na większości wydarzeń artystycznych górują mężczyźni, wystawiając własne prace. Artysta to też zawód, powinien zatem panować parytet. Niestety kobiety są niedostrzegane w świecie sztuki. 

Żyjemy w XXI wieku, rola „wyzwolenia” kobiety w społeczeństwie miała doprowadzić do równouprawnienia, zatarcia granic pomiędzy kobietą a mężczyzną. Warto zadać pytanie; dlaczego artystka otwarła wystawę 8 marca? Data wernisażu Urszuli Smaza – Gralak jest podkreśleniem tematu przewodniego wystawy „Kobieta”. Dzień Kobiet jest uczczeniem pamięci sufrażystek walczących o własne prawa. Święto Kobiet jest idealnym dniem aby po raz kolejny o tym przypomnieć. Można więc uznać, że wernisaż jest podkreśleniem problemu funkcjonowania kobiet w sferze sztuki. Ostatnich kilka lat pokazało, że aktywność kobiet w dziedzinach wizualnych wzrosła. Główne muzea, galerie i instytucje kultury w Polsce, opanowane zostały przez kobiety zajmując stanowiska dyrektorskie. Przykładem jest sama autorka wystawy, Urszula Smaza – Gralak, która jest Dziekanem Wydziału Architektury i Wzornictwa w wrocławskim ASP. Rozwój jej kariery może być inspiracją dla innych kobiet.

Podjęty temat oraz forma realizacji wystawy świadczą o pogłębionych przemyśleniach artystki i swoistym zagłębieniu się w tematykę kobiecości. Instalacja przestrzenna, zawierająca reprodukcje dzieł zaczerpniętych z europejskich galerii i muzeów, stanowi raport. Twórczyni prezentuje wydrukowane na kwadratowym krośnie fotografie, z pozostawioną  białą przestrzenią ciągnącą się ku krawędzi ramy. Zastosowanie kwadratowej formy ekspozycji jest bliskie autorce.  Jak sama stwierdza: „Pomocne w budowaniu wzajemnych relacji, było poddanie się dyktatowi kwadratu, co pozwoliło mi na wyodrębnienie swoistej struktury powiązań mentalnych i formalnych”. Wolną przestrzeń przecinają zawieszone na sznurach prace artystki w formie „ruchomych ścian”. Elementy zabudowy wprowadzają rytm w luźne lub napięte, czasem uszeregowane wręcz struktury. Układ ścian przypomina labirynt konstrukcji i przesłon prowadzących po założonej przez autorkę ścieżce, pozwalającej na podążanie za ideą całości lub na oglądanie fragmentów. Rozglądając się po galerii dostrzec można, że praca nie kończy się w zawieszonej przestrzeni. Spoglądając w dół dostrzegamy odlewy stóp, które brały udział w pracy doktorskiej artystki. Spoiwem łączącym elementy prac jest podróż.

Sylwetka twórczyni odbita została w powielonych pracach, przy czym przybiera postać odbiorcy. Przedstawia siebie przyłapaną na oglądaniu dzieł. Charakterystyczny sposób ujęcia prezentowanych prac można określić mianem „selfie”. Jego prostota pozwala wykonać zdjęcia zawsze i wszędzie za pomocą jednego kliknięcia. Nie wymaga wcześniejszego przygotowania. Świadomy wybór techniki pozwolił spontanicznie wykonywać zdjęcia, uchwycić chwilę. Forma ta dała dużą ilość reprodukcji w krótkim czasie. Można wykonać ten zabieg odczytać jako dodanie sygnatury. Twarz artystki jest symbolem, podpisem niczym „USG” (podpis na odwrocie prac). Smaza-Gralak sygnalizuje, że kobieta jest inicjatorką wydarzenia i autorką prac. Jest to kolejne podkreślenie, zwracające uwagę na aspekt płci. Reprodukcje przedstawiają na obrazach kobiety, które są autorkami dzieł lub są muzą artysty. Prezentują wizerunek zmieniający się na przestrzeni lat. Autorka sobą kontrastuje postać i, uwydatniając  różnicę między tym, co było kiedyś, a jest dziś.

Obrazy zaprezentowane przez Smaza-Gralak opowiadają nam nie tylko o kobiecie, również o społeczeństwie i epoce. Analiza tematu kobiety stworzyła możliwość spojrzenia wieloaspektowo, poprzez umiejscowienie reprodukcji w kontekście nie tylko historycznym, ale i światopoglądowym, czy socjologicznym. Dzięki walce o zmiany w chwili obecnej możemy dostrzec moment, w którym to kobiety mają możliwości, by się wyrazić. To właśnie teraz jest nasz czas i tylko od nas zależy co z nim zrobimy.









Dżesika Zemsta






Wystawa w Galeria NEON, „Kobieta”, Urszula Smaza – Gralak, 8.03. 2018.



Źródła:
https://kulturaliberalna.pl/2014/10/17/kobiety-sztuce-nieobecne-niedostrzegane-zapis-debaty-cyklu-odcienie-kobiecej-polityki/(20.03.2018),
file:///C:/Users/dzier/Downloads/Kobieta_i_Biznes-2004-12-1_2_3_4-012-016.pdf(20.03.2018),
https://www.asp.wroc.pl/?module=StaticContent&controller=Main&id=1328&__seoName=Urszula+Smaza-Gralak(01.06.2018),
https://www.asp.wroc.pl/?module=News&controller=Read&action=news&id=11652 (01.06.2018).

Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze

19 maja 2018 roku na wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych im. E. Gepperta odbył się już 4 Festiwal Malowania. Jedną z atrakcji tej nocy był wykład dr Agnieszki Kłos z Katedry Mediacji Sztuki oraz dr Radosława Łazarza, zatytułowany „Przygody Ciała”. Spotkanie zostało poświęcone tematowi ciała jako obiektowi naukowemu na kartach historii.

Fot. Wojtek Chrubasik


Wykład został podzielony na dwie części. Pierwsza z nich przygotowana przez dr Łazarza dotyczyła tematu ciała w średniowieczu oraz badań nad ciałem jako przedmiotu tortur, osławionych złą renomą przesłuchań. Zostały zaprezentowane ryciny, na których mogliśmy zaobserwować jak ówcześni uczeni traktowali ciało na podstawie badań czysto teoretycznych, ponieważ sekcje zwłok były niedopuszczalne. Dr Łazarz przedstawił także sposoby, w jaki w późniejszych czasach rozwoju medycyny, uprawiano sekcje oraz omówił temat „teatru śmierci”.

Druga część wykładu została opracowana przez dr Agnieszkę Kłos i została ona poświęcona tematowi ciała w latach 30. oraz w czasach wojny. Doktor Kłos opowiedziała o kulcie higieny i o tym, w jaki sposób ciało zostało przerobie na obiekt ekonomiczno-gospodarczy. Omówiła zagadnienia związane ze szklanym człowiekiem - rzeźbą niemalże interaktywną, która przedstawiała w bardzo realistyczny sposób wygląd organów człowieka (od układu krwionośnego po nerwowy), z którym wiązał się całkowicie nowatorski, jak na tamte czasy, system wystawienniczy – wystawa objazdowa, której celem było dotarcie do jak najszerszego grona odbiorców. Kłos przedstawiła też zagadnienia segregacji ciał, które upowszechniła propaganda lat 30., wykorzystująca plakaty, a także chyba najważniejszy w kontekście wykładu problem, to znaczy innowacyjną brawurę lekarzy w przekraczaniu kolejnych granic etyki. Pomogło to zaistnieć w przyszłości zjawiskom eksperymentów medycznych w obozach, w których ciało skazańców traktowano jako depozyt zarówno wojskowy, jak i medyczny.

Jednym z ciekawszych wątków, które poruszyła dr Kłos był fenomen komiksu obozowego. Sztuka komiksu powstawała w obozie głównie jako dokument i możliwość mentalnej ucieczki poza druty. W komiksach prezentowano nie tylko życie codzienne więźnia, ale także jego marzenia o bliskości, rodzinie, przygodach na wolności, przedstawianych z humorem.

Jednym z komiksów, który porusza temat życia i przetrwania w czasie drugiej wojny światowej, jest sławny już dziś „Maus. Powieść obrazkowa” Arta Spiegelmana. Jego kontekst został nie tak dawno przypomniany widzom za sprawą wałbrzyskiego Teatru Dramatycznego. Powstał w nim spektakl „Ausgang”, w reżyserii Mirka Kaczmarka, na podstawie tekstu dramaturgicznego Magdy Koryntczyk. Przedstawianie uwspółcześnia tematy zarówno obozu, przetrwania, ale przede wszystkim aktualne problemy życia trzeciego pokolenia po wojnie.

Istotnym wątkiem wałbrzyskiego spektaklu jest Bóg, który w interpretacji Kaczmarka umył ręce od odpowiedzialności za wydarzenia XX wieku, lecz to on pozostał narratorem przedstawienia. Olbrzymie wrażenie robi monolog córki ocalałego, której życie zostało brutalnie podporządkowane traumie obozowej. Wszystkie aspekty jej życia mimowolnie były w domu porównywalne do znacznie większego dramatu rodziców. W czasie tego monologu bohaterka sama tatuuje sobie numer obozowy, przyznając się przed widzami do posiadania niezmywalnej traumy.

Fot. Wojtek Chrubasik


Równie duże wrażenie robi scena konfrontacji z ofiarami (w oryginale Mausa – z Myszami). W czasie jej trwania widzowie dosłownie dotykają aktorów, przed którymi trudno jest uciec wzrokiem. Kaczmarek wskazuje tym samym mechanizm naznaczania – najpierw ofiar przemocy, a potem ich potomstwa.
Scenografia spektaklu „Ausgang” służy komunikacji z widzem na każdym poziomie. Podłoga w spektaklu jest lustrem, w którym każdy może się zobaczyć, została zniesiona granica między sceną a publicznością, a poszczególne jej elementy pojawiają się na scenie niczym w rewii.

Zarówno wykład nocny dr Kłos, jak i spektakl wałbrzyskiego teatru pokazują, że temat drugiej wojny i obozów koncentracyjnych pozostaje nadal niezwykle ważnym tematem dla kultury. Kolejne pokolenia badaczy i artystów, mimo upływu lat wciąż decydują się na podjęcie tego tematu. I znajdują wciąż zaciekawionych słuchaczy i widzów. Mimo trudności tematu, ciężaru gatunkowego takich wypowiedzi, warto spojrzeć w przeszłość, bo jak udowadnia nam historia, pozostaje ona wciąż dla nas żywą „nauczycielką życia”.


Wykład dr Agnieszki Kłos z Katedry Mediacji Sztuki i dr Radosława Łazarza, podczas 4 Festiwalu Malowania i Nocy Muzeów pt „Przygody Ciała” odbył się 19 maja 2018 roku.
Spektakl „Ausgang” w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu im. Jerzego Szaniawskiego. Premiera 27 kwietnia 2018 roku.



Jagoda Kolanus









Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze


Mury kryją wiele tajemnic, skrywają historie, jakie posiadają ich mieszkańcy. To co ludzie przeżywają często zostawia ślad na budynkach i w ich bliskim otoczeniu. Nie tylko w naszych domach ale również w elementach architektury zgromadzonej w naszym środowisku. Tam, gdzie rodzi się człowiek powstaje historia, a budynki ją przechowują . Każdy czyn pozostawia ślad, wspomnienia zapisują się w naszych głowach i kształtują przedstawicieli naszego gatunku.
To pamięć jest skarbnicą tego co przeżyliśmy, jest jak wielka biblioteka, z której bierzemy w dłonie książki jedna po drugiej, przypominając sobie wydarzenia zapisane naszymi własnymi myślami. Przechowywanie wspomnień, tajemnice przeszłości, rzeczy posiadające wartości historyczne znajdziemy w magicznych domach zwanych muzeami.


Fot. Wojciech Chrubasik.




Muzea posiadają niewiarygodną wartość, ponieważ w nich odnajdujemy namacalne opowieści zaklęte w rzeczach z różnego okresu. Właśnie w takie miejsce, a mianowicie do Pawilonu Czterech Kopuł, zaprosiła studentów II i III roku Mediacji Sztuki z Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu,
Dr Agnieszka Kłos, aby poprowadzić w  tych niecodziennych warunkach zajęcia z Krytyki Artystycznej. Spotkanie odbyło się 8 maja. O godzinie 10.30 uczestnicy zajęć przekroczyli bramy muzeum, które wprowadziły ich w inny wymiar. Białe, wysokie ściany tworzą niecodzienną obszerną przestrzeń, w której eksponaty nabierają innego wydźwięku. Ich historie są bardziej dostępne dla widza. Wykładowczyni skupiła się na jednej
z sal poświęconej tragedii II drugiej wojny światowej i jej ofiar. Syndrom wojny odbił się na artystach ukształtowanych przez ten czas, ale miał też ogromne znaczenie dla twórców kolejnych pokoleń.

Strach przed innością, zazdrość i nienawiść, spowodowały masową eksterminacje narodu żydowskiego i innych mniejszości narodowych, a także homoseksualistów. Dorobek artystów, którzy mieli styczność z obozami koncentracyjnymi wiąże się z pewnym specyficznym rodzajem wrażliwości. Krzywda na drugim człowieku odgrywa wielką role w życiu ofiary, a oni pokazują nam poprzez swoje prace przeżycia i myśli, które towarzyszą im od lat . Język plastyczny pomaga ukazać w interesujący sposób los człowieka, jego przeżycia i emocje jakim nim targają. 

Artystą, który doskonale opowiada w swoich pracach o obozach był Józef Szajna, przy którego dziełach prowadzony był wykład. Środek sali wypełniony był skupiskiem butów o nienaturalnie dużych rozmiarach, tworzących jednolitą instalację rzeźbiarską. Ta część garderoby symbolizuje wolość, którą posiada każdy Homo Sapiens , a która została brutalnie odebrana narodom. Obuwie ma też inne znacznie. Jego cechą jest zapisywanie na własnej powierzchni historii otoczenia. Im but jest bardziej zużyty tym więcej widział i czuł. Teatralność Prac Szajny jest olbrzymia. W jednej z wnęk ustawiono popiersia ludzi. Niektóre wypełnione zdjęciami więźniów obozu koncentracyjnego, a inne całkowicie czarne lub przedstawiające samego artystę, tworząc tłum, który w specyficzny sposób dotyka odbiorcę po same kości , wchodzi do krwiobiegu i wędruje po całym ciele.

W towarzystwie prac scenografa znajdują się prace Władysława Hasiora i Mirosława Bałki, w których również odbijają się widma wojny. W innych salach słyszymy to samo echo pustki i zranienia, jakie przyniosły wydarzenia związane z II wojną światową. W jednej z nich mamy do czynienia z monumentalnymi rzeźbami, które wyszły spod rąk Magdaleny Abakanowicz, a w innej prace kobiety zmagającej się w swojej twórczości
z własną chorobą, czyli Aliny Szapocznikow.

Głos jaki słychać w Pawilonie Czterech Kopuł nie jest jednoznaczny, choć patrząc na eksponaty wymienionych wyżej artystów tworzy krainę uśpionych przedmiotów i zaklętych w nich ludzi. Samo miejsce powoduje, że przenosimy się do innego czasu, to tu zapisane są wydarzenia związane 
z życiem niezwykłych jednostek polskiej kultury. Mamy wrażenie, że gdy się wchodzi w białą przestrzeń przenosimy się do ich umysłów, ludzi którzy wiele przeżyli. 

W czterech ścianach można zgromadzić niezwykłe historie o różnorodnym kolorycie. Pamiętajmy o tym, że mury posiadają własny zapis czasu nie tylko wewnątrz, ale również na zewnątrz. Są jak książki, które zapisywane kartka po kartce wędrują na półkę i czekają na czytelnika.

                                                                                                                                 
 Łukasz Kwiliński

Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze
Czy fotografia to malowanie światłem, a ruchoma fotografia to film? Czy film może być rzeźbą? Dziś dziedziny sztuki przenikają się i uzupełniają. Jury tegorocznego konkursu przełamało granice podziału dziedzin sztuki. 


Fot. Joanna Kozłowska.


Od 15 do 30 marca 2018 trwała wystawa pt. „Najlepsza rzeźba roku”. Był to konkurs skierowany do studentów Rzeźby na Akademii Sztuk Pięknych im. E. Gepperta we Wrocławiu. Poziom zaprezentowanych prac był bardzo wysoki, a one same zróżnicowane pod względem zastosowanych materiałów, tematyki i pomysłowości autorów.

Drewniany blat stołu trzymany przez wyciosane drewniane dziecko, był propozycją Karola Wiktora, studenta 
V roku Rzeźby. „Portal” cechował się dużym wyczuciem formy i nieprzeciętnymi umiejętnościami warsztatowymi. Anna Blada, reprezentantka pracowni kamienia, poprzez „Leżę i pachnę” nawiązała do słynnej Wenus z Willendorfu. Natomiast płaty zielonej blachy skonstruowane i połączone to propozycja Magdaleny Grabiec. Utworzona w ten sposób czysta forma, była odbierana przez widzów jako syntetyczny kaktus. Oczywiście, nie zabrakło klasyki, czyli odlewu gipsowego popiersia, autorstwa Dominiki Simovy. 

Inne zaprezentowane materiały to m. in. blacha połączona z malarstwem, styropian, plastelina, stal, szkło, techniki autorskie i przedmioty gotowe –ready - made. Pojawiły się także prace konceptualne oraz inspirowane twórczością Katarzyny Kobro. Wyróżniona została prosta konstrukcja Alberta Wrotnowskiego. „Stop klatka”; cegły umieszczone w metalowych stojakach, które imitowały lornetki. Praca wzbudzała duże zainteresowanie publiczności, którzy z ciekawością zaglądali do ceglanych otworów. 


Fot. Joanna Kozłowska.


Zwycięstwo, czyli zajęcie I miejsca, należy do Jagny Nawrockiej, studentki II roku wydziału Malarstwa i Rzeźby. Nawrocka jako studentka Mediacji Sztuki, czyli kierunku, który ma bogate zaplecze teoretyczne, również jest nastawiony na poszukiwanie odpowiednich środków wyrazu poprzez różne techniki, w różnych pracowniach. Zdecydowała wyrażać się poprzez kostiumy, zamiłowanie do wzorzystych i lśniących tkanin. Zafascynowała ją także twórczość Gustava Klimta. Z tych i innych wielu  składowych powstało dzieło, niezwykle świadome oraz wiarygodne. W  filmie pt. „Proces” autorka opowiada o swoich poszukiwaniach i inspiracjach. Jury było oczarowane wykorzystaniem tkanin, czyli materiałów miękkich do stworzenia nagrania, które było odpowiedzią na problem rzeźbiarski. Praca została zaprezentowana na parterze w zacienionym miejscu, gdzie jej głos niósł się po korytarzu jak manifest artystyczny. Tworzyła się w ten sposób niezwykle artystyczna aura. Dodatkowym walorem jest głos artystki, która operuje dobrą dykcją i poprawną polszczyzną.


Publiczność z zaciekawieniem oglądała wysokiej jakości prace. Selekcja dopuszczonych dzieł była poprawna, ponieważ w jej wyniku powstała spójna, wartościowa wystawa. Był to popis rzeźbiarzy, ciężko określić dla której grupy bardziej przyjemny – artystów czy odbiorców. To także niepodważalny dowód na to, że poziom Rzeźby na ASP we Wrocławiu to bardzo wysoki poziom, co świadczy o talentach dydaktyków i studentów.



Najlepsza rzeźba roku - wystawa studentów Rzeźby, Akademia Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu, Aula, 15 - 30.03.2018 rok.




Joanna Kozłowska
Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze
Czym jest strefa komfortu i skąd wziął się społeczny przymus jej opuszczania? Zdanie: “Wyjdź ze swojej strefy komfortu” wydaje się podejrzanie bliskie hasłom: “Wybierz produkt X” lub “Oddaj swój głos na Y”. Czy opuszczanie strefy komfortu, tożsame z ideą samodoskonalenia, której podstawy leżą w moralnie wątpliwej ekonomii współczesnego coachingu, nie jest świadectwem konformizmu i wpisywania się w normy?    



Fot. Grzegorz Madaliński.

“Strefa komfortu”, wystawa albo twórcze laboratorium,  trwała dwa tygodnie, w ciągu których jej charakter ulegał przemianom. Do ekspozycji dołączali nowi artyści, zmieniały się układy, strefa poszerzała się o nowe spojrzenia, wszystkie zresztą przedstawiające bardzo prywatne światy przeżyć, skonfrontowane z otwarciem się na publiczność. Podziemia Wyspy Tamki stały się obszarem badawczym, w którym trudno o jasne podziały na obserwatorów i obserwowanych.

Pomieszczenia piwnicy zaaranżowano w półprywatne miejsca (strefy), prezentujące różnorodne wypowiedzi każdego z artystów, dla których wspólnym mianownikiem była surowość, oszczędność środków wyrazu, wszechobecna atmosfera wyobcowania, ciągłe balansowanie na granicy “bezpiecznej strefy” oraz tego, co pozostaje poza nią. Wkraczanie i wykraczanie, proces redefiniowania, przekraczania, kwestionowania, poszukiwanie równowagi między otwartością a prywatnością. Spójność narracji umacniała dodatkowo różnorodność rozwiązań formalnych -  od zjawisk wpisujących się w ramy sztuki site specific, przez instalacje dźwiękowe, performance, video, aż po elementy ready mades. Siłę wyrazu budował także widoczny kolektywizm działań twórczych i samoorganizacja artystów, wśród których większość stanowili studenci różnych lat i wydziałów wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Koncepcja wspólnego ( i nieustannego) tworzenia wystawy we wszystkich jej etapach - od pierwotnej idei aż do  finisażu -  niosła przede wszystkim możliwość przekształceń, tworzenia kolejnych warstw, dopuszczania do głosu nowych uczestników, stawiania kolejnych diagnoz dotyczących współczesności, a co za tym idzie, określania jej podstawowych problemów, takich jak inwigilacja, unikanie odpowiedzialności, radykalizacja, pozorny luksus świata zdominowanego przez technologię. “Strefa”, rządząca się własnymi prawami, pozwalała sobie na odkrywanie kart, ale także na ironizowanie, obracanie wszystkiego w żart, grę z odbiorcą, balansowanie na granicy własnej śmieszności i ośmieszenia.

Przekraczanie granic strefy, zgodnie z coachingową retoryką, miałoby być działaniem ryzykownym, lecz oczyszczającym. Utrata fikcyjnego statusu bezpieczeństwa niesie potencjał twórczy, zmianę, ulepszenie. Działanie strefy można jednak porównać do czarno-białego schematu funkcjonowania jednostki w mediach społecznościowych: ”w środku” doskwierają sztuczność, kontrola, utrata prywatności, spłaszczenie relacji międzyludzkich, ale po wyjściu “na zewnątrz”, w twarz zacina lodowaty wiatr społecznego wyobcowania i dezinformacji. Czy w świecie podporządkowanym tego rodzaju radykalne podziały opuszczenie strefy komfortu jest możliwe, a jeśli tak, co nas czeka poza nią? Radykalizmy, lodowaty wiatr? A może zagubione szerokie spektrum skali szarości, które można było na chwilę dostrzec w piwnicy Wyspy Tamki.     


“Strefa Komfortu”, 2 - 11.02,  Wyspa Tamka, Wrocław.


                                                     
                                                                                                  Julia  Tyszka
Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze
Newer Posts
Older Posts

Kim jesteśmy?

Krytyka Artystyczna to przedmiot warsztatowy na kierunku Mediacja Sztuki, prowadzony pod kierunkiem dr Agnieszki Kłos na Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu.
Piszemy teksty krytyczne, artykuły, recenzje z aktualnych wydarzeń kulturalno-artystycznych w szkole, naszym mieście i regionie.

Facebook

Facebook Krytyki Artystycznej

Instagram

Instagram Krytyki Artystycznej

Stare Dzieje

Archiwalny Blog Krytyki

Archiwum Bloga

  • czerwca (1)
  • maja (33)
  • stycznia (19)
  • czerwca (8)
  • maja (15)
  • kwietnia (2)
  • stycznia (20)
  • grudnia (1)
  • czerwca (20)
  • maja (9)
  • kwietnia (2)
  • marca (1)

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates