Sztuczna inteligencja to gorący temat. W kulturze popularnej pojawia się on od równie dawna, co obawa ludzi o bycie zastąpionym przez maszyny. Dziś ta wizja wydaje się być blisko jak jeszcze nigdy dotąd. Rozwój technologii pozwala już na implementację jej do sfery konsumenckiej, przez co inteligentne komputery zaczynają nas otaczać z każdej strony. To zjawisko wywołuje równie wiele zachwytu, co obaw, dlatego na tegorocznym Biennale Sztuki Mediów nie mogło zabraknąć prób podjęcia tego tematu.
„Empathy Swarm" to instalacja dwojga artystów - Katrin Hochschuh z Niemiec oraz Adama Donovana z Austrii. Oboje w codziennej pracy zajmują się technologią cyfrową, robotyką i pochodnymi, tworząc zgrany zespół artystów - naukowców. Ich instalacja na Biennale była odpowiedzią na temat Czynnik Ludzki. Można było zobaczyć ją w Instytucie Jerzego Grotowskiego.
Fot. Wojciech Chrubasik. |
Ich realizacja jest ściśle powiązana ze sztuczną inteligencją. „Empathy Swarm" jest instalacją performatywną, toteż jej odbiór wymaga obecności człowieka, z którym mogłaby interagować. Aby zintensyfikować to powiązanie, sala, do której zostajemy wpuszczeni w Instytucie Grotowskiego jest zupełnie ciemna. Jedyne co widać, to dziesięć świecących obiektów, każdy wielkości około dłoni, ruszających się niezależnie, acz raczej trzymających się w grupie. Gdy oko przyzwyczai się do ciemności, artyści wkazują nam przestrzeń, odrobinę jaśniejszy prostokąt na ziemi o wymiarach około 6 x 9 metrów,na który możemy wejść, aby małe roboty nas zauważyły.
Ich reakcje na osoby wchodzące były różne. Na jednych reagowały od razu, zmieniając kolor, podjeżdżają powoli, wskazując na zainteresowanie. Na innych nie zwracały specjalnej uwagi. Jak twierdził artysta - „one mają humory." Łączyła je jednak płochliwość oraz fakt, że działają głównie jako jeden organizm. Pod wpływem gwałtownego dźwięku lub zbyt gwałtownych ruchów człowieka zamierają w bezruchu, przygasając jednocześnie. W innym momencie ostrożnie zbliżały się do gościa, starając się otoczyć go z każdej strony, świecąc jaskrawym światłem próbując zaznaczyć w ten sposób dominację. Innym razem wspólnie zaczynały się kręcić wokół własnej osi, by w pewnym momencie synchronizacyjnie zmienić kierunek obrotu przez co sprawiały wrażenie, jakby tańczyły.
Całe przedstawienie kończyło się, gdy wszystkie roboty rozjeżdżajały się nagle, każdy w swoją stronę bez kontroli, poza obszar wyznaczony przez artystów. Uderzały w ściany, wjeżdżały pod meble, niektóre traciły światło utrudniając ich zlokalizowanie. Powód? Zawieszenie się komputera kontrolującego je wszystkie. Każde z tych urządzeń było zależne od jednej stacjonarnej jednostki połączonej siecią Wi-Fi. Na tym urządzeniu „matce" znajduje się program odpowiadający za zachowanie się tych robotów. Ma on wgrane tzw. „presety", czyli swojego rodzaju pliki zachowań instant. Wystarczy wprowadzić je do programu, a te małe cyfrowe stworzenia zachowują się zgodnie z opisem.
Nazwa instalacji miała uwydatnić sensualno - socjalny charakter obcowania z instalacją. Obiektywnie rzecz biorąc roboty i ich zachowania, choć bazują na zachowaniach naturalnych, są mało przekonujące. Po chwili ich nastroje stają się przewidywalne, ich zmiany losowe, choć całkiem gwałtowne. Zachowania maszyn szybko robią się przewidywalne, ponieważ bazują na konkretnych bodźcach, których odkrycie nie sprawia wielkich problemów, co pozwala na przejęcie kontroli nad nimi. To, co różni ich od standardowego komputera, a zbliża do człowieka to fakt, że pierwotnie na współpracę nastawione nie są.
W tych urządzeniach czuć ich komputerowość. Emocje to cecha kreowana milonami lat ewolucji. Nasza wewnętrzna natura nie da tak łatwo oszukać się światełkami i bączkami. To co jest wyjątkowe w tej pracy, to jej próba przyzwyczajenia nas do tego, że komputery nie zawsze będą na nasze usługi.
Wojciech Chrubasik
Instytyt im. Jerzego Grotowskiego, 18 maja 2019,
Rynek Ratusz 27, Wrocaw.