„Złota Era Malarstwa oraz Trzy Obiekty”, wystawa Jarosława Potocznego w Galerii Entropia

Cztery obrazy na złotym tle i trzy obiekty zaprezentowane przez Jarosława Potocznego w Galerii Entropia, absolwenta wrocławskiej Akademii, przełamują wrażenie „upadku” wrocławskiego malarstwa i wnoszą nowy radosny, acz intelektualny powiew do rzeczywistości wystawienniczej w naszym mieście.


Na wystawie Jarosława Potocznego we wrocławskiej galerii „Entropia”(26.03-12.04.2019), mogliśmy zobaczyć wybór jego najnowszych prac, pod sugestywnym tytułem „Złota era malarstwa oraz Trzy Obiekty”. Prezentowane prace to cztery duże „płótna” i trzy przedmioty artystyczne.


Jarosław Potoczny to absolwent wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych im. E. Gepperta. Na początku lat 90 studiował malarstwo na tejże uczelni w pracowni Konrada Jarodzkiego, którego legendarna pracownia 208 „wypuściła” w tym okresie dużą grupę interesujących artystów. Jedną z ciekawszych osobowości z tego okresu jest właśnie Jarosław Potoczny, znany we wrocławskim środowisku pod swoim artystycznym pseudonimem „Potok”. Już w czasie studiów na Akademii był osobą przyciągającą swoim artystycznym nonkonformizmem i poszukiwaniem „własnego” stylu. Z tego okresu zapamiętałem duże płótna realizowane w trakcie jego przygotowań do dyplomu. Warto dodać, że tym okresie „królował” na wrocławskiej ASP - wtedy jeszcze PWSSP(Państwowa Wyższa Szkoła Sztuk Plastycznych) „swojski plagiatyzm” dokonań światowej sztuki - styl nawiązujący do „nowych dzikich”, których reprezentowali m.in. Krzysztof Skarbek czy Zdzisław Nitka. U Potocznego można było zaobserwować łamanie tej estetyki poprzez użycie różnorodnych elementów czy przedmiotów takich jak na przykład stara metalowa markiza z przeznaczonej do wyburzenia kamienicy czy przezroczyste formy wykonane poprzez odciskanie elementów zabytkowej sztukaterii w gorącym szkle. Różnica przejawiała się właśnie w zmianie podobrazi. Płótno było zastępowane dywanami czy ceratami, częścią wspólną było natomiast traktowanie materii malarskiej. Obrazy „pływały” w malarskim informelowym sosie, nawiązującym z jednej strony do dokonań amerykańskiej awangardy, z drugiej do malarstwa niemieckich „Neue Wilde” czy też do jego klasycznych korzeni tkwiących w okresie rozkwitu malarstwa ekspresjonistycznego lub też fowistów. 


Czas studiów „Potoka” naznaczony był także fermentem związanym z okresem transformacji po upadku „żelaznej kurtyny”. Pracownia Jarodzkiego była wtedy swoistym centrum wrocławskiej galaktyki artystycznej. Co chwila wpadały tam z wizytą różnorodne postacie - od luminarzy sztuki po chcące chłonąć ten zwariowany świat, przypadkowe osoby. Zdecydowanie Potok był wówczas jedną z osób nadających ton dyskusjom artystycznym. W bezkompromisowy sposób określał swoje status quo w rozumieniu celów uprawiania malarstwa, miał też wizję samego rozwoju tej dziedziny sztuki. Do dzisiaj artysta nie zmienił się w podejściu do zagadnień twórczych i zawsze swoją pracą oraz uporem daje świadectwo sensu uprawiania sztuki. Jego postawa jest z jednej strony ujęta w romantyczną wizję artysty demiurga, wyprzedzającego swoje czasy, któremu wszystko dzięki intelektowi przychodzi z łatwością. Z drugiej strony pokazuje, że Sztuka wymaga tytanicznej pracy u podstaw, że jest kreacją solidnego warsztatu twórczego czy poznawaniem nowych możliwości w obrazowaniu swoich wizji. Ten ostatni element jest jednym z ukrytych walorów, które nie zawsze są widoczne w momencie obcowania z gotowym dziełem sztuki. Przez te 27 lat od dyplomu, sztuka Jarosława Potocznego przeszła wiele okresów twórczych, ale widać w niej tę lekkość w traktowaniu odwiecznych problemów artystycznych. Potoczny poszukuje, przetwarza i buduje nowe obszary twórczej ekspresji w oparciu o nieszablonowe materiały.


„Dziewczyna karmiąca jelenie”, fot. J. Potoczny. 


Artystyczne doświadczenia oraz rys osobowy można było prześledzić na tegorocznej wystawie w Galeria Entropia. Jest to pozornie nieduża galeria, ale za to znana ze świetnego doboru wystawiających w niej artystów. W jej kameralnym wnętrzu bardzo ciekawie prezentowały się wielkoformatowe prace artysty. Na wprost wejścia wisiały dwie duże prace malarskie: i „Heart of Luxus”. Wszystkie obrazy zgodnie z tytułem dosłownie kapią od złota. Efekt ten Potoczny uzyskał poprzez użycie w każdej ze swoich realizacji złotej grubej lycry, jako podobrazia. „Dziewczyna karmiąca jelenie” umieszczona po lewej stronie przedstawia przewrotną scenę karmienia jeleni przez nagą kobietę, z bujną czarnowłosą fryzurą, w wysokich czarnych kozakach. Temat obrazu od razu nasuwa znany w polskim malarstwie motyw „Jeleni na rykowisku”. Temat można powiedzieć „narodowy”, sławiący magnackie życie pełnego prastarych puszcz, oszałamiających polowań. W estetyce artystycznej motyw ten uważany jest za przejaw „najwyższych” form kiczu realizowanych najczęściej z powodów finansowych. Można zaproponować tezę, że obrazy z jeleniami zawsze znajdą jakiegoś „jelenia”. U Potoka złote tło sugeruje swego rodzaju wyjątkowość czy raczej absurdalność sytuacji, czyli karmienia zwierząt. Dodatkowo komizm podkreślony jest poprzez zastosowanie, w miejsce paszy, świecących na zielono neonów ledowych. Artysta gra tu nie tylko z kulturowymi motywami jelenia, jako obiektu, ale też zwraca uwagę, że całe to dokarmianie, tak chętnie hołubione przez konserwatorów przyrody to tylko zabawa, a raczej przygotowanie do zabawy, a nie poważny gest ekologiczny.


"Heart of Luxus", fot. J. Potoczny. 


Kolejna praca wisiała po prawej stronie od jeleni, była zarazem największym obrazem na wystawie. „Heart of Luxus” przedstawiają silnik samochodowy. Ten duży obraz utrzymany jest w eleganckiej czarno szarej gamie złamanej szmaragdową zielenią i błękitem. Centralnym elementem pracy oraz przedstawionej maszyny jest nakładka na śrubę na tle jasnoniebieskiego elementu konstrukcyjnego. Nakrętka jest namalowana bardzo wyraziście i wzbudziła zachwyt jednego z wrocławskich artystów, znanego malarza Marcina Harlendera, który w trakcie wernisażu zawołał: „O to jest wspaniale namalowana śruba – kwintesencja wyobrażenia śruby!”. Obiekt pozornie nieestetyczny, jakim jest silnik samochodowy zaskoczył zatem pięknem użytych gam kolorystycznych i pociągnięciami pędzla.


Po prawej stronie pod oknem wyeksponowano obiekt pod tytułem „Bak”. Praca powstała w 2016 roku. Użyto w niej syntetyczny bak paliwowy, na którym znajduje się napis wykonany z białej foli samoprzylepnej: „Kiedy ona będzie mi mówić, że potrzebuje mnie, król przyjemności powie, co mogę zrobić”. Praca jest częścią większej serii takich czarnych baków z umieszczoną na nich poezją. Baki są pojemnikami na paliwo, ale w ujęciu artysty ich funkcja pojemnościowa jest znacznie szersza i obfitsza. Poetycki kontekst jest swego rodzaju absurdalnym przedstawieniem miłości, można by rzec, że to „Bak, który mnie kocha”.


Na przeciwległej ścianie prezentowany był następny assemblage pod tytułem: „ready madE”, będący konstrukcją składającą się z oryginalnej dwulufowej strzelby z osadzoną w miejsce spustu karabinowego przednią zębatką rowerową, całość zamontowana na pomalowanym na biało taborecie. Element napędowy roweru umożliwia widzowi siadającemu w odpowiedniej pozycji przekręcić korbę i „strzelić” sobie w głowę. Poprzez swój ambiwalentny i ponury charakter obiekt niejako odbiera widzowi łatwe skojarzenie z ready-made. Przewrotność znana z klasycznych prac Marcela Duchampa czy Man Raya poprzez zestawienie tych tak różnych w charakterze przedmiotów w jedną całość staje niejako w poprzek, na drodze przyjemności i ducha zabawy znanej z dadaistycznych koncepcji. Samobójstwo wiąże się, bowiem z tragedią autodestrukcji czy cierpienia bliskiej osoby. Obiekt gra tutaj z samobójstwem, jako czymś mechanicznym, przez co sprowadza je do aktu błahego. Sugeruje, że targnięcie się na własne życie nigdy nie daje się racjonalnie wytłumaczyć, że jest banalnie przerażające.


„RRVW”, fragment, fot. J. Potoczny. 


Po prawej i lewej stronie od wejścia wisiały dwa obrazy pod tytułem „RRVW” i „RVW”. Obraz „RRVW” utrzymany w ciepłej gamie, a obraz „RVW” w tonacji błękitnej. Pierwszy przedstawia uproszczony geometryczny kształt zbiornika paliwowego namalowany zgaszoną czerwienią. Widzimy także fragmenty plastikowych rur, które są fragmentami oryginalnych elementów zbiornika. Wszystkie te fragmenty są czarne z wyjątkiem jednej małej żółtej rurki. Jej jaskrawy akcent kolorystyczny świetnie współgra ze złotym tłem i cynobrowymi, szerokimi, i odważnymi, lecz subtelnymi w charakterze pociągnięciami pędzla, które budują kształt zbiornika. Obrazy budują w widzu wrażenie niepokoju dzięki ogromnemu i monumentalnemu formatowi przypominającemu bizantyjski fresk lub średniowieczny ołtarz. Złota tkanina tworzy efekt głębi i nierealnej przestrzeni. Drugi z obrazów kontrastuje z tłem poprzez stalowe błękity. Również przedstawia uproszczoną formę namalowanego baku z fragmentami jego oryginalnych elementów i tu także pojawia się dodatkowy element w postaci wykonanego z zielonego plastiku zaworu paliwowego. Na złotym tle pojawia się delikatny zielonkawy cień zaworu. Oba obrazy charakteryzuje statyczna centralna kompozycja zakłócona użyciem oryginalnych samochodowych części. 


„Pieśń nad Pieśniami”, fot. D. Podsiadły. 

W bocznej kameralnej salce można było obcować z multimedialnym obiektem pod tytułem „Pieśń nad Pieśniami”. Utrzymaną w oryginalnej kolorystyce, blaszaną replikę puszki na gaz Cyklon B - środek używany w czasie II wojny światowej do zagazowywania ludzi w obozach koncentracyjnych. Denko i wieczko opakowania, przedstawiającego ten preparat, zostało dodatkowo podziurawione sztyletem. Dzięki temu można było usłyszeć wydobywający się z wnętrza, tekst recytowanej przez aktorów biblijnej księgi „Pieśni nad pieśniami”. Praca Potocznego ponownie dotyka tematu kontrastu i banalności, tym razem - banalności zła. Cyklon B - środek zaprojektowany do niszczenia insektów, został przez hitlerowskie Niemcy wykorzystany do eksterminacji. Ofiary to w większości ludność pochodzenia żydowskiego. Słowa wydobywające się z wnętrza, sławią miłość: „Połóż mię jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu”, trywializują i estetyzują przedmiot nierozerwalnie związany z masowym zabijaniem. Zastosowane przez Potocznego zestawienia znoszą się nawzajem i uzupełniają. Przywodzą podświadomie przed oczy wyobraźni obrazy znane z filmów dokumentalnych o obozach zagłady.


Wystawa świetnie korespondowała z zabytkowym wnętrzem galerii. Prace, pomimo swoich rozmiarów, nie przytłaczały widza, pozwalając dzięki zostawionej wolnej przestrzeni na swobodną osobistą kontemplacje. Potoczny zadbał w ten sposób o komfort odbiorcy. Można by się przyczepić do oświetlenia nieoddającego w pełni efektu złotej lycry. Zastanawiało też to, że prace były zakurzone i nie wiadomo właściwie z czyjego niedopatrzenia.


Wystawa Potoka zostawia widza z szeregiem pytań i wątpliwości. I to uważam za pozytywny efekt. Artysta swoją percepcję otaczającej nas rzeczywistości przedstawia za pomocą środków będących fuzją malarskich odkryć. Prezentuje nam klasyczny warsztat, który jest wynikiem codziennej i intensywnej pracy. Daje przy tym dowód swojej wrażliwości na barwę i materię, a przy tym nowe odczytanie symboli czy wręcz ich powoływanie tam, gdzie ich nie było. Poza aspektami warsztatowymi ma też strategię i wchodzi z widzem w grę – z jego spojrzeniem, uwagą. Przykuwa skupienie na elementach błahych i pozornie nieestetycznych, naszej codziennej technologicznej rzeczywistości. Proste fragmenty świata są odpowiednio wyeksponowane, te z kolei zasadnicze ukryte pod warstwą blichtru. W swoisty sposób uczula widza na błahość spraw śmiertelnych, na ich latentną moc spoczywającą w zabawie czy nawet mieszczańskim kiczu. Jarosław Potoczny jest malarzem, który w pewnym sensie kontynuuje stare i złote tradycje, mimo że by się pod tym nigdy nie podpisał.



Dominik Podsiadły




„Złota Era Malarstwa oraz Trzy Obiekty”, Jarosław Potoczny, 
26.03 - 12.04.2019, Galeria Entropia, ul. Rzeźnicza 4, Wrocław.

You May Also Like

0 komentarze