Sześć spojrzeń na sztukę
Od 10 maja do 16 czerwca 2018 roku możemy oglądać w Galerii
Miejskiej we Wrocławiu wystawę twórczości szóstki artystów. Wystawa ta, pod
tytułem ,,Pięć panien roztropnych i jeden mężczyzna lekkomyślny’’, jest próbą
prezentacji kondycji młodego, polskiego malarstwa w wykonaniu pięciu artystek,
w kontraście do rzeźb uznanego w świecie sztuki performera Zbigniewa
Warpechowskiego.
Choć twórczość pięciu malarek łączy mniej lub bardziej figuratywny charakter przedstawień, ich obrazy są niezwykle od siebie różne. Pierwszą ,,panną roztropną’’ jest związana z wrocławską Akademią Sztuk Pięknych, Joanna Kaucz. Dzieła artystki skupiają się na ciele, są to autoportrety – akty, które cechuje niezwykła szczerość i nastrój intymności. Widz ma niemal wrażenie jak gdyby został przyłapany na akcie podglądania. Niezwykła dbałość o szczegóły w budowaniu bryły ciała, połączona z barwnym monochromatyzmem i minimalistycznym potraktowaniem płaszczyzny tła, podkreśla nagość i potęguje owe poczucie szczerości. Joanna Kaucz pięknie operuje kolorem oraz światłem, choć uprawia malarstwo akrylowe, łatwo można pomylić je z olejnym. Jej dzieła dają wrażenie malowanych z wstrzymanym oddechem, by wreszcie, skończone, dać ulgę i głęboki wdech.
Choć twórczość pięciu malarek łączy mniej lub bardziej figuratywny charakter przedstawień, ich obrazy są niezwykle od siebie różne. Pierwszą ,,panną roztropną’’ jest związana z wrocławską Akademią Sztuk Pięknych, Joanna Kaucz. Dzieła artystki skupiają się na ciele, są to autoportrety – akty, które cechuje niezwykła szczerość i nastrój intymności. Widz ma niemal wrażenie jak gdyby został przyłapany na akcie podglądania. Niezwykła dbałość o szczegóły w budowaniu bryły ciała, połączona z barwnym monochromatyzmem i minimalistycznym potraktowaniem płaszczyzny tła, podkreśla nagość i potęguje owe poczucie szczerości. Joanna Kaucz pięknie operuje kolorem oraz światłem, choć uprawia malarstwo akrylowe, łatwo można pomylić je z olejnym. Jej dzieła dają wrażenie malowanych z wstrzymanym oddechem, by wreszcie, skończone, dać ulgę i głęboki wdech.
Kolejna artystka również będąca asystentką wrocławskiej ASP,
to Marcelina Groń. Jej monumentalne akrylowe obrazy przypominają epopeję
miejskiego zgiełku. Swoiste ołtarze miasta, tworzone z wielkim rozmachem gestu
malarskiego oraz plątaniną barw i faktur, robią ogromne wrażenie. Malarstwo
Groń jest odważne i śmiałe, tytułowa roztropność natomiast zawiera się w
dyscyplinie zawartej w obrazach kaligrafii, przypominającej niekiedy estetykę
graffiti. Zaszyfrowany tekst staje się walorem malarskim tak jak plama czy
linia, nadaje nowy wymiar znaczeniowy w zestawieniu z figuracją. Na uwagę
zasługuje również bogactwo barwnych plam, niekiedy transparentnych,
nakładających się na siebie, nadających rytm i rozedrganie płaszczyźnie płótna,
która dzięki nim ożywa.
Na niższych kondygnacjach galerii umieszczono obrazy Julii
Curyło z Warszawy, które stanowią najsłabszy punkt tej wystawy. Jest to
mieszanka surrealizmu (w pracy pod tytułem ESO,
w kształcie dryfującej bryły,
wypełnionej jakby wizją obcej planety, widać
bezpośrednie nawiązanie do dzieła Salvadora Dali Trwałość pamięci), oraz kiczu. Dostrzegamy postać Matki Boskiej
zamkniętej w czymś promienistym na kształt ameby, oraz stworzenia
przypominające pluszaki, wszystko to okraszone wzorami i równaniami
matematycznymi, mającymi sugerować dywagacje naukowo-religijne. Przyjęłabym
wytłumaczenie kuratora Mirosława Jasińskiego, iż ta mieszanka jest wynikiem
bardzo ironicznej gry, gdyby towarzyszył jej trochę lepszy warsztat malarski
lub chociaż większa ekspresja, zamiast tego dostajemy gładko malowany na modłę
wspomnianego już surrealizmu, infantylny barwnie zestaw.
Fot. Andrea Rutkowska.
Kolejna sala poświęcona jest Aleksandrze Prusinowskiej,
artystce z Gdańska. W linorytach Modelki
oraz Muzeum, a także w obrazie
olejnym Wojna, przeplata ona
przeszłość z teraźniejszością, łącząc ze sobą anachroniczne postaci kobiet oraz
kontrastując wojenny obraz miasta z kolorowymi postaciami bawiących się dzieci. Całości towarzyszy bogata paleta barw. Prusinowska bawi się strukturami,
twarze i postaci ludzkie wypełniając rozgwieżdżonym niebem (Portret Damy, Zabawa), ziemie zaś
jaskrawymi formami ornamentu (Wojna).
Prace artystki są silnie popartowskie, cechuje je lekkość tematu i realizacji.
Drugie zagadnienie w twórczości Prusinowskiej stanowi utożsamianie postaci
ludzkiej – kobiecej z przyrodą. Zestaw trzech portretów, skupiających się na
twarzy kobiecej, przenikającej leśny krajobraz, jest subtelny, utrzymany w
błękitach i fioletach, lekko tylko przełamanych gdzie niegdzie rozbłyskiem
oranżu, bardzo efemeryczny i namalowany z wielkim kunsztem. Te autoportrety
stanowią najciekawszy punkt ekspozycji Prusinowskiej, ponieważ jako jedyne
niosą ze sobą jakiś ładunek emocjonalny, posiadają głębię psychologiczną,
której brakuje pozostałym pracom, co jednak pamiętając o nawiązaniach do
tradycji pop-artu, nie jest dla nich ujmą.
Ostatnią z ,,panien’’ jest Natalia Rybka z Katowic. Malarstwo
Rybki jest bardzo zdyscyplinowane i konsekwentne, jest bardzo mądrą opowieścią
o współistnieniu człowieka z naturą, o tym, że tak naprawdę stanowimy jedność.
Obrazy wymagają od widza skupienia i uwagi, ponieważ na pierwszy rzut oka
wydają się być tylko misternymi studiami gęstej flory. Po chwili jednak
dostrzegamy postaci ludzkie, czy też leśne personifikacje zatopione w
mistrzowsko namalowanej gęstwinie roślin. Obrazy są niezwykle klimatyczne, kiedy
się już w nie trochę ,,wejdzie’’, odsłaniają wspaniałe fantasmagorie.
Do tego wszystkiego jest Warpechowski i jego rzeźby – surowe,
minimalistyczne formy wykonane z kamienia bądź metalu, niekiedy połączone z
przedmiotami jak telefon, flaga czy widły. Jest to w istocie kontra, kontra pokoleniowa,
doświadczeniowa i w końcu kontra w postaci medium. Rzeźby Warpechowskiego są
obecne w każdej z sal, zachodzą interakcje ze sztuką każdej z młodych artystek.
Jego dzieła są krytyczne, bezkompromisowe i niekiedy nihilistyczne, bardzo
bezpośrednie połączenie wideł rozrywających flagę Polski czy przebijających na
wylot książkę Norwida na tle barwnych ekspresji malarskich może szokować. Warpechowski
w przeciwieństwie do malarek bierze na warsztat nie człowieka, a rzecz,
która dookreśla jego i kondycje
współczesnej Polski. Mogłoby się wydawać, że na tle prac artysty tytułowa ,,roztropność
panien’’, oznacza brak zaangażowania
politycznego, czy też komentarza obecnego świata, zastąpionego skupieniem na
sobie i wykreowanym przez siebie świecie oraz na popkulturze, co często zarzuca
się młodemu pokoleniu. W tym wypadku ,,lekkomyślność‘’ oznaczałaby twarde
stąpanie po ziemi i krytykę rzeczywistości. Co nadaje zupełnie inne alternatywne
przesłanie całej wystawie i jednocześnie stanowi jej mocną stronę- szerokie
pole do interpretacji.
Andrea Rutkowska
,,Pięć panien roztropnych i jeden mężczyzna lekkomyślny’’,
10.05-16.06.2018. Galeria Miejska, Wrocław.
Kurator wystawy: Mirosław Jasiński.
0 komentarze