Człowiek skondensowany
Fot. Wojciech Chrubasik.
„Coś pan zmalował!” krzyczy do nas postać na plakacie. Ostatnio słyszałem to będąc dzieckiem, gdy stłukłem doniczkę podczas zabawy, a dorośli tak mnie zganili. Dlaczego artysta tak komentuje swoją wystawę? Jest z niej niezadowolony?Ekspozycja znajduje się na pierwszym piętrze w starym budynku Wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Trzydzieści ram równych rozmiarów w równej odległości wypełniają ściany szerokiego korytarza. To w zestawieniu ze zrównoważeniem tonalnym prac powoduje wrażenie przyglądania się linijkom tekstu o dopracowanej typografii - i o jednym tylko znaczeniu, a ilustracje zaś pełnymi zdaniami. Zdaniami mówiącymi o wykładowcach uczelni.
W gronie przedstawianych osób znajdują się takie nazwiska jak Eugeniusz Geppert, Konrad Jarodzki, Przemysław Tyszkiewicz, a nawet grupa Luksus i wizerunek Mojżesza z holu Akademii. Ich wizerunki wiele mówią o nich i o autorze. Kreska jest bardzo wyrazista, pełne poczucia humoru czasem zakrawającego o obsceniczność. Nie jest to rażące, jeśli postaci są nam znane. Każda z osób jest tak „zesencjonalizowana”, że nie sposób powstrzymać uśmiechu na twarzy. Myśli się zatem |tak, to cały Luksus”.
Tomasz Broda ujawnia niezwykłą umiejętność syntetyzacji wizerunku osoby, oraz jej osobowości. Nie są to karykatury z Zakopiańskich Krupówek. Autor nie używa żadnych półtonów: tylko biel, żółć i grubą czarną kreskę. Wszystko oparte na kształtach geometrycznych. Mimo tak minimalistycznego doboru środków, postaci emanują swoimi odpowiednikami ze świata rzeczywistego. Brodzie często wystarcza zaledwie jeden element, który sprawia, że osoba staje się tą za którą jest podawana. Efektu dodają odpowiednie sytuacje w których usytuowane są postacie, dymki z charakterystycznymi powiedzonkami lub komentarzami, oraz odpowiednie atrybuty.
Aby tak skondensować człowieka trzeba najpierw go poznać. Na ilustracjach pojawiają się głównie osoby z kręgu Katedry Grafiki na Wrocławskiej Akademii. Student bez problemu rozpozna swojego wykładowcę. Okazuje się, że katalog postaci poszerzony został o sceny z życia studenckiego. Wspomniany majestatyczny posąg z holu pyta odbiorcę czy przywiózł słoiki.
Biorąc pod uwagę fakt, że Tomasz Broda był studentem na Wydziale Grafiki oraz, że przestawieni wykładowcy, dziś nie prowadzą już zajęć, zdajemy sobie sprawę, że ten zbiór rysunków jest opowieścią o studenckich czasach twórcy. Widzimy jego poczucie maleńkości przy pierwszym spotkaniu z posągiem, traumy związane z edukacją plastyczną, a nawet scenę nawiązującą do technologicznego skoku lat 90. Później obserwujemy wykładowców z perspektywy bardziej dojrzałego studenta, wnikliwego obserwatora. Dobrym podsumowaniem po imprezie jest głos sprzątaczki: ”Cholerni artyści”.
„Coś pan zmalował!” to wspomnienie czasów studenckich. Opowieść wspominana miło, z dozą sentymentu, pobłażliwości nad traumami młodości. Gdy dojrzali ludzie słuchają młodych o ich uczelnianych problemach bagatelizują je, mówiąc „Wiem co przeżywasz, też tak miałem, ale zobaczysz, że zatęsknisz”. Tomasz Broda mówi „Wiem co przeżywacie. Ale to nie wy macie się najgorzej. Najgorzej mają się sprzątaczki, które rok po roku po was i waszych smutkach muszą sprzątać”.
Tomasz Broda, „Coś Pan Zmalował”, I piętro Akademii Sztuk Pięknych, wytawę można było oglądać w dniach 13.12.2017 – 05.01.2017.
Wojciech Chrubasik
0 komentarze