Viva Arte Viva

Fot. Julia Tyszka.


- Povere vans! (Biedne vansy!) - woła mały chłopiec mijając instalację przypominającą sklepową wystawę z butami, które w wyniku okrutności losu i geopolitycznych zawirowań przestały służyć swoim właścicielom, ale w zamian przemieniono je w sprytnie nawadniane doniczki z roślinami. “Nowy wyraz” - rubryka “Notesu na sześć tygodni” (nr 112/2017)  - określa instalację mianem “kiczu uchodźczego”, o czym mały włoski chłopiec rzecz jasna nie wie, ale jego reakcja jak najbardziej wpisuje się w charakter opisywanego przez “Notes” zjawiska.

Viva l’arte viva to hasło tegorocznego Biennale. Przemierzając zbiorową wystawę w Arsenale ma się nieodparte wrażenie, że istotnie, w tym konkretnym miejscu sztuka istnieje tylko i wyłącznie dla samej siebie, że cały świat poza pawilonem pozostaje jeszcze bardziej “zewnętrzny” niż zazwyczaj. Ekspozycja imponuje rozmachem, monumentalne instalacje moszczą się w murach Arsenału nie pozostawiając wątpliwości, że ta niemal sakralna przestrzeń należy przede wszystkim do nich, do artystów i do samej sztuki. Tę ideę podtrzymuje włoski pawilon zatytułowany “Il mondo magico” (“Magiczny świat”), którego tematyka odnosi się do koncepcji l’art pour l’art oraz do głęboko osadzonych we włoskiej kulturze zjawisk magii i rytuału, które na przestrzeni wieków przeplatały się z chrześcijaństwem, tworząc złożoną rzeczywistość (ten dualistyczny porządek badał neapolitański antropolog Ernesto de Martino, którego myśl stanowiła istotny punkt odniesienia dla artystów tworzących pawilon). 

Włoski magiczny świat, w którym sztuka jest wartością samą w sobie, ma więc wpływ na charakter całej koncepcji Biennale nadając mu rytualistyczny charakter -  poprzez cykliczność wydarzenia oraz wspomnianą “sakralizację” przestrzeni. Wynikająca z tej drugiej cechy izolacja Biennale (potęgowana także przez specyfikę samej Wenecji), nie jest jednak na tyle radykalna, by przypisać wydarzeniu nadmierną elitarność. Mimo to odwiedzenie wystawy wymaga pewnego wysiłku i nakładów finansowych, co automatycznie konstytuuje publikę wykluczonych, którzy o Biennale tylko przeczytają, albo wcale się o nim nie dowiedzą (niestety, ta forma selekcji nie eliminuje odczuwalnego tu pierwiastka filisterstwa, wpisanego chyba raz na zawsze w konwencje wielkich wystaw).

Obok szybującej wysoko ponad ziemią “sztuki dla sztuki”, jest na Biennale także sztuka zaangażowana, widoczna przede wszystkim w pawilonach reprezentujących poszczególne kraje - wielopłaszczyznowy komentarz do opresyjnej rzeczywistości w pawilonie Niemiec (nagrodzony “Faust” Anne Imhof), oparta na strukturze greckiej tragedii narracja dotycząca kryzysu uchodźczego w Grecji (“Laboratory of Dilemmas”), dzisiejsze ujęcie relacji ciało - masa (władza) w pawilonie Rosji (“Theatrum Orbis”). Współczesność, poddawana rozmaitym filtrom i komentarzom jest więc ukazana przez pryzmat wielu  spojrzeń - spektrum wystawy pozostaje na tyle szerokie, by każdy odbiorca, od zagorzałego wyznawcy partycypacji, aż po człowieka udręczonego interpretacją, znalazł nad laguną powód, dla którego w sztukę wierzy - a więc znów szeroko: od metarefleksji aż po czczy fun. 

Spojrzenie na Biennale jako na “święto sztuki”, prezentujące wiele różnych punktów widzenia, łagodzi krytykę, jaką może rodzić jego niezaprzeczalna (choć nie stuprocentowa) izolacja. Zanurzenie się w mondo magico jest unikalną wartością - samą w sobie.  


La Biennale di Venezia, 13.05 - 26.11. 2017.
http://www.labiennale.org/en/art/2017




                                                                                Julia Tyszka

You May Also Like

0 komentarze