Agent Orange zdemaskowany!

Do zdarzenia doszło 7 maja 2017 roku w gdańskiej dzielnicy Brzeźno. Przechodnie zauważyli go między drzewami. Próbował się ukryć, wtopić w parkowy krajobraz, ale nie udało mu się zmylić czujnego wzroku miejscowych. Otoczony przez przechodniów zaniechał ucieczki i ok. godziny 16 został zdemaskowany.



W drugim akapicie i ja nie będę uciekać i zeznam prawdę. Agent Orange to nie nowy pseudonim operacyjny znanego swego czasu Agenta Tomka, to tytuł performance'u, którego autorką jest malezyjska artystka Chuyia Chia. Działanie odbyło się w ramach Festiwalu Present Performance 4 organizowanego przez Galerię Miejską w Gdańsku. Ta wciąż niewielka impreza zgromadziła wielu międzynarodowych artystów i wywołała morze emocji wśród mieszkańców nadmorskiego przedmieścia.



Akcja artystki odbywała się w lasku tuż obok Parku Haffnera, gdzie kobieta ubrana na czarno owijała się czarną folią stretch. Po zawinięciu stóp pod folię zaczęła wkładać duże, dorodne pomarańcze. Bandażowanie kierowało się ku górze, dolne partie ciała były już zdeformowane, obciążone pomarańczowymi kulami, które zdawały wyrywać się spod folii i sprawiać ból ciału trawionemu soczystym rakiem. Stopniowo Chia przywiązywała się również do drzewa tworząc z nim jeden niepodzielny twór, organizm, nowe istnienie. Kiedy jej głowa została owinięta performerka spędziła ok. 30 minut w nieruchomej pozycji a na wietrze kołysały się tylko jej długie włosy. Na koniec by uwolnić się ze swojego opakowania rozcinała nożem pasma taśmy. W tamtym momencie wszystkich obserwatorów doleciał świeży zapach cytrusów, bo artystka próbując się wydostać okaleczała też znajdujące się pod taśmą owoce, z których wyciekał słodki sok. Na pierwszy rzut oka całe zdarzenie mogło wydawać się niezrozumiałe i zagadkowe. Jednak po krótkiej rozmowie z artystką o jej inspiracjach okazało się, że żaden z elementów nie był przypadkowy.




Fot. Wojciech Chrubasik.


Performerka odwołuje się do trwającej w latach 1957-1975 Wojny w Wietnamie a dokładnie do przeprowadzanej w jej czasie operacji Ranch Hand. Wojska amerykańskie mimo swojej technicznej przewagi nie mogły skutecznie jej wykorzystywać, bo zastępy wietnamskich partyzantów ukrywały się w gęstych lasach. Wtedy rozpoczęły się masowe opryski tak zwanymi tęczowymi herbicydami, do których tytułowy środek należał. Użyte środki powodowały defoliację (czyli, opadanie liści) i obumieranie młodych sadzonek roślin uprawnych. Jednak okazało się, że preparat wykorzystany w czasie wojny zanieczyszczony był TCDD - silną dioksyną powodującą m.in. zmiany nowotworowe, owrzodzenia skóry, zaburzenia neurologiczne oraz pojawiające się u noworodków upośledzenie i deformacje ciała. Mimo upłynięcia przeszło 40 lat od zakończenia konfliktu mieszkańcy skażonych terenów nadal odczuwają szkodliwe skutki działania czynnika pomarańczowego. Szacuje się, że do 2012 roku ok. 400 tys. osób zmarło w związku z wymienionymi chorobami a ponad pół miliona noworodków przyszło na świat z nieuleczalnymi wadami genetycznymi. Obecnie w Wietnamie żyją trzy pokolenia ludzi narażonych na działanie toksyn.



Gdy jasne jest zaplecze historyczne i ideologiczne działania Malezyjki wszystkie symbole stają się czytelne a sam performance przygniata swoją siłą. Chia użyła soczystych pomarańczy jako symbolu groźnego herbicydu. Umieszczając je pod warstwą folii i tym samym zmieniając wygląd swojego ciała pokazała jak zdeformowane stały się życia i organizmy Wietnamczyków. Ale nie tylko, wykorzystanie owoców i przywiązanie się do drzewa sugeruje, że w wyniku działania szkodliwej substancji ucierpiało również środowisko, którego jesteśmy częścią. Toksyna pływająca w wodach gruntowych skupia się zarówno w uprawach jak i mięsie hodowanych tam zwierząt co toruje im kolejną drogę wpływania na zdrowie ludzi. Stopniowe unieruchomienie i brak możliwości wykonywania nawet czynności przewidzianych przez samo działanie pozwalało w pewien sposób zrozumieć trudności z jakimi borykają się weterani. Ostatnim już wymownym gestem było uszkodzenie owoców w czasie wyplątywania się z opatrunku. Wypływający z “ran” pachnący sok może być łatwo odczytywany jako krew. Jako ludzie dostarczamy sobie nawzajem bólu i cierpień, ranimy i siebie i otaczające nas środowisko.



Myślę, że przyznając się w tytule tekstu, że traktuje on o sztuce performance niewielu poświęciłoby mu czas. Przecież to taka niezrozumiała sztuka, właściwie czy aby na pewno sztuka? Gdzie tu artyzm? Uważam, że Chuyia Chia wykazała się wielką świadomością plastyczną i wrażliwością przy opracowywaniu akcji, która pierwszy raz została zaprezentowana w 2011 roku. Czym jest artyzm jeśli nie umiejętnością posłużenia się symbolami? Czym jest artyzm jeśli nie gotowością do pełnego poświęcenia się działaniu i chęcią zmierzenia się z każdą przeciwnością, która z niego wyniknie? Czym jest “Agent Orange” jeśli nie przepuszczeniem przez siebie historii setek tysięcy ludzi?




Ida Sielska



Chuyia Chia - urodziła się w 1970 r. w Selangor w Malezji. Działa w przestrzeniach malarstwa, instalacji i performance’u. W swoich pracach często opowiada o problemach globalnych, przyszłość środowiska i żywności. Brała udział w wystawach i festiwalach sztuki performatywnej w 28 krajach świata. Obecnie mieszka i pracuje w Göteborgu w Szwecji.

You May Also Like

0 komentarze