Błąd - unikat

Pomyłka to szansa, cudowne zrządzenie losu. Drobne przesunięcie kartki na matrycy może stanowić punkt zwrotny w procesie twórczym, a przypadkowo odbity obraz otworzyć oczy na ocean możliwości.


Fot. Polina Vashkevich.


W nowoczesnym świecie doskonałych form, cyberprzestrzeni o zaprogramowanym ciągu następstw, słowo „błąd” stanowi nic innego, jak synonim dysfunkcji. Coś nie działa, nie wygląda, wadliwy algorytm nie uruchomił urządzenia. W takiej rzeczywistości łatwo przyjąć za normę przykazanie, że każdy zauważony błąd należy niezwłocznie wyeliminować. Wydawałoby się, że dokładnie taka sama reguła obowiązuje w Sztuce Drukarskiej. Historia eksperymentów i doświadczeń na tym polu podpowiada, w jaki sposób osiągnąć zamierzony efekt bez pomyłek po drodze i to nie tylko przy użyciu nowoczesnych technologii. Złożony proces grafiki warsztatowej zamienia artystę w rzemieślnika. Dobrą pracę cechuje perfekcja. Co jednak ma do powiedzenia na ten temat profesor Miide Seiichiro z Uniwersytetu Sztuki w Tokio? Otóż twierdzi on i takie też twierdzenie szerzy, że błąd w grafice w znaczeniu pejoratywnym nie istnieje.

W Galerii Neon w Centrum Sztuk Użytkowych Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu, 13 kwietnia 2018 roku, odbył się wernisaż ekspozycji zatytułowanej „Zureta”. Wystawa stanowi część inicjatywy kooperacyjnej, której pierwszym ogniwem był pokaz prac Uniwersyteckiego Laboratorium Graficznego profesora Miide Seiichiro w 2015 roku w Tokio. Wydarzenie rozpoczęło dyskusję wokół zagadnienia błędu w procesie drukarskim. Stąd nazwa projektu: ずれた (zureta), co w języku japońskim oznacza, że coś znalazło się poza punktem, ześlizgnęło się z ustalonej pozycji. Zestaw prac studentów profesora pokazał, jak z niepożądanych wypadków można uczynić wartość artystyczną.

Postacią, dzięki której projekt zyskał zasięg ponad kontynentalny jest profesor Michael Schneider. To on zdecydował rozwinąć myśl prof. Seiichiro i podjąć współpracę z Akademią Sztuk Pięknych w Wiedniu. Michael Schneider jest artystą wizualnym pochodzenia austriackiego. Obecnie uczy na dwóch Uniwersytetach, jednym w Tokio, drugim w Wiedniu. Dzięki jego inicjatywie projekt połączył dotychczas 14 krajów z 5 kontynentów. Pierwszą okazją do zderzenia zróżnicowanych strategii czerpania z porażki było Sympozjum Sztuki Drukowanej w Tokio. Wykłady profesorów penetrujących niewyczerpany temat ukazały błąd w szerszym wymiarze. Natomiast zorganizowana przy tej okazji wystawa zaprezentowała zbiór prac 45 młodych artystów i artystek z 19 uniwersytetów ze wszystkich stron świata. „Zureta”, co wpisuje się w jej międzynarodowy charakter, ruszyła w podróż do Europy. Zestawienie postaw artystycznych młodych twórców odległych stron świata pozwoliło rozważyć zagadnienie w skali globalnej. Od tamtego wydarzenia „Zureta” odwiedziła już Szanghaj oraz Bratysławę. Prace wszystkich uczestników projektu, w tym studentek wrocławskiej Akademii, Beaty Filipowicz oraz Gabrieli Gorączko, można było oglądać we wrocławskiej Galerii Neon do 30 kwietnia 2018 roku.



Plakat wystawy.



Laszlo Moholy Nagy, wykładowca szkoły Bauhausu, powiedział kiedyś, że „błąd jest wyczerpującym środkiem do odkrywania medium”. Wykładowca szkoły Bauhausu wiedział, że tylko sięgając w nierozpoznane można dokonać estetycznej rewolucji. Eksperyment w procesie twórczym prowadzi artystę na dzikie pola sztuki. Nieprzewidziane efekty uczą, że wciąż istnieją rzeczy, których świat jeszcze nie widział. Pomyłka jest pretekstem do szukania innej drogi osiągnięcia celu, nierzadko przy użyciu niebanalnych środków. W ten sposób artysta kształtuje własną indywidualność, a użyte medium nowy rozdział w swojej historii. Uczestników Sympozjum w Tokio połączyła idea czerpania inspiracji z błędów. Podczas dwóch dni wykładów profesorowie szkół partnerskich prezentowali odmienne perspektywy: błąd jako siła napędowa w produkowaniu obrazu, szansa na niebanalność, dekonstrukcja formy, jedyne źródło prawdziwego pomysłu. Sztuka drukarska to proces, którego wieloetapowość stwarza duże pole do popełnienia porażki. Każdy obraz wymaga projektu, następnie przygotowania matrycy oraz wykonania odbitek. Na drugim i trzecim z wyróżnionych etapów błąd definiują ściśle określone wytyczne. Obok innych działów sztuk plastycznych, takich jak malarstwo lub rzeźba, grafika jest pod tym względem szczególnie restrykcyjna. Łatwy do odkrycia błąd techniczny może wskazywać na niepoprawność wykonania.

W epoce postmodernistycznej powstały pojęcia w teorii sztuki traktujące błąd na zupełnie nowych zasadach. Popularne także dziś: estetyka usterki w muzyce czy estetyka błędu w fotografii charakteryzują się wyjątkową swobodą stylu, procesem twórczym uwolnionym od jakichkolwiek zasad stosowności. Takie rozważania, choć odmienne u podstaw, można porównać do postulatów surrealistów. Eksploracja przypadkowości i odrzucenie konwencji w sztuce zaprowadziły artystów lat 20. w świat niczym nieskrępowanej wyobraźni. Wspierany metodą psychoanalizy surrealizm eksploruje siłę podświadomości. Wykorzystując błąd percepcji buduje świat burzący logiczny porządek rzeczywistości niczym ze snu. Na tej właściwości ludzkiego umysłu opiera się również jedna z prac ujęta w projekt „Zurety”. Przedstawiając dwuwymiarową kompozycję z przesuniętym konturem w czerwono-niebieskich barwach wpływa na ludzkie oko w taki sposób, że po założeniu okularów ze szkiełkami w tych samych kolorach widzimy obraz w trójwymiarze. Zabieg czysto techniczny, a jednak tak samo zakrzywiający odbiór wizualnym dzieła. Artyści postmodernizmu remiksując lub przetwarzając odkopane treści pokazują istniejącą rzeczywistość w krzywym zwierciadle. Skupieni na niedoskonałości używanego medium, przemieniają to, co dotychczas w sztuce było uznawane za bezwartościowe na pełnoprawne dzieło. Na wystawie „Zurety” błąd jest traktowany jako czynnik budujący dzieło, nie temat, wokół którego jest budowane. Sedno idei stanowi proces odnajdywania formy po wystąpieniu pomyłki. „Zureta” uczy w jaki sposób radzić sobie z błędem, jak kreatywnie naprawiać.


Fot. Polina Vashkevich



Działanie w kontrze do tradycji formy jest nazywane w sztuce estetyką glitch. Oparte na szumach i trzaskach realizacje artystyczne prezentują obrazy zaznaczone skazą. Teoretyk sztuki Iman Morandi w publikacji pt. „Glitch Aesthetic” wyróżnia trzy najczęściej stosowane efekty zauważonej tendencji, są to: fragmentaryzacja, replikacja i liniowość. Dostępne od ręki programy graficzne dają obecnie możliwość do przetwarzania obrazu na tysiące sposobów. To nie wymaga specjalnych umiejętności, a przede wszystkim nie zabiera wiele czasu. Nowoczesna technologia jest niczym opanowany anarchią plac zabaw dla artystów wizualnych naszych czasów. Inspiracji do działań nie trzeba szukać daleko. Samoistna estetyka usterki jest nieodłącznym elementem budujących się przestrzeni wirtualiów. Obrazy nieraz przypominające sny surrealistów generują błędne kody, a chociaż za wszystkim stoją ludzie, tam, gdzie o obrazie decyduje algorytm nie ma miejsca na kunszt rzemiosła, faktycznego uczestnictwa w procesie tworzenia albo fizycznego spotkania z modyfikowanym materiałem. Można działać po omacku, za pomocą myszki i klawiatury. Powstają całe miliony obrazów rozpowszechnianych poprzez ekspresową multiplikację. Te, które decydujemy nazywać sztuką z rzadka nawiązują do klasycznych wzorców, zdecydowanie częściej bronią postawy lekceważącej tradycje. Chociaż w tym miejscu można by zaznaczyć wspólny punkt wyjścia dla zjawiska estetyki usterki oraz założeń „Zurety”, ostatnie wnioski nie pozwalają włączyć wystawy w jeszcze jeden pokaz sztuki z ramienia glitch. Grafika warsztatowa poprzez złożony proces produkcji pozostaje symbolem metod tradycyjnych. Badania w jej obszarze muszą być traktowane jako zupełnie oddzielna od grafiki komputerowej ścieżka.


Fot. Polina Vashkevich. 


Dialog „Zurety” z ideą estetyki błędu daje obraz podobnych dążeń różnych ścieżek kulturowych. Mam na myśli rozdźwięk pomiędzy wschodnim i zachodnim postrzeganiem świata. Pierwszy, co można wywnioskować z przebiegu projektu i tematów poruszanych na Sympozjum w Japonii, oddaje hołd tradycji sztuki drukarskiej. Proces twórczy w rozumieniu estetyki opartej na harmonii stanowi pewnego rodzaju medytację. Najważniejszą rolę odgrywa prawdopodobnie filozofia, z której wywodzi się sztuka Dalekiego Wschodu, mianowicie coraz bardziej popularne wabi sabi. Takie postrzeganie świata uświęca to, co autentyczne i swojej naturze niedoskonałe. Efekt końcowy w procesie drukarskim również zależy od naturalnych właściwości użytego medium. Bardzo często jest niemożliwy do przewidzenia, stąd błąd można potraktować jako nieodzowny element procesu powstawania obrazu. Inaczej wspomniany glitch-art czy estetyka usterki szczególnie hołubiona na Zachodzie. Błąd w tym przypadku jest wymuszony, nie wynika z przypadku. Ukrywa małe oszustwo niezgodne z filozofią wabi sabi. Zagadnienia poruszane na sympozjum oraz prace zaprezentowane na wystawie nie stanowiły obrazu porażki, jednak w opisie projektu można znaleźć twierdzenie, że są to prace traktujące przypadek jako wskazówkę. Pokazują w jaki sposób dzięki porażce można odnieść sukces w procesie twórczym. To, co wydaje mi się fundamentalne to nacisk na ideę pracy, stałego rozwijania się, poszukiwania i eksperymentowania. W efekcie komunikat „Zurety” stanowi absolutną kontrę do kultury masowej oraz przeczy pojmowaniu estetyki błędu, jako wypierającej warsztat na rzecz prędkości. Wystawa przemyca zachęca do wzmożonej obserwacji, ostrożności. Przypadek jest zaledwie szansą na stworzenie absolutnego unikatu, w tym ukrywa się sedno innowacji.





Jagna Nawrocka









„Zureta”, projekt kooperacyjny zainicjowany przez prof. Miide Seiichoro oraz rozwijany przez prof. Michaela Schneidera z Uniwersytetu Sztuki w Tokio; trzecia edycja wystawy uczestników trwała od 14 do 30 kwietnia 2018 roku w Galerii Neon w Centrum Sztuk Użytkowych. Centrum Innowacji, Akademii Sztuk Pięknych im. E. Gepperta we Wrocławiu.

You May Also Like

0 komentarze