Trzeci wymiar malarstwa

Ubytki w komunikacji interpersonalnej skutkują brakiem zrozumienia drugiej osoby. Brak zrozumienia skutkuje strachem.


Fot. Grzegorz Madaliński.

Człowiek we współczesnym świecie często sprowadza się do anonimowości cyfr i numerów. Poprzez uogólnienie jednostki, coraz to ciaśniejszym normom społecznym i narastającą dynamiką zmian otoczenia, zapominamy o naszych pierwotnych potrzebach. Intuicja i empatia nie grają dla nas roli, nie patrzymy sobie w oczy, nie rozmawiamy. 


Joanna Kaucz tworzy wbrew tym zachowaniom. Jej wystawa „Mamidło” oscyluje wokół pojęcia malarskiego portretu. Jak sama mówi, temat ten intryguje ją, a zagadnienie autoportretu pozwala eksplorować otoczenie poprzez pryzmat samej siebie. Wnikliwa obserwacja wspólnoty oraz własnego jestestwa jest zachowaniem dla widza niecodziennym.



Fot. Wiktoria Golba.


10 maja 2019 roku przestrzeń wystawiennicza CaféTHEA, kuratorowana przez dr Bartosza Radziszewskiego, wzbogaciła się o osiem kobiecych przedstawień, różniących się od siebie charakterem. Zaraz po wejściu z bruku ulicy Kuźniczej, widz przywitany zostaje przez wnętrze o charakterze ciepłym, domowym. Jednak wśród regałów z książkami wiszą obrazy wprowadzające element, który kontestuje z charakterem lokum.


Na ścianach wiszą płótna niekonwencjonalne w swoich formach. Największe z nich przecięte zostało w połowie. Postać kobieca z lnianego podobrazia jest monochromatyczna.  Część naturalnej, surowej szarości podobrazia okrasza jej ramiona i przełamuje mrok twarzy, której wyraz pozostaje w domyśle odbiorcy. Jej usta są zaciśnięte, broda skierowana ku dołowi. Można odnieść wrażenie, że przeszywa widza wnikliwym wzrokiem, lecz to właśnie oczy wycięte zostały z obrazu. Dwie części płótna na blejtramie wymownie trzymają w napięciu przeszywające je wiązania. 


Fot. Wiktoria Golba.


Artystka maluje w technice olejnej. Przedstawienia ciał kobiecych są realistyczne. Płótna różnią się od siebie formatami. Joanna Kaucz często wykorzystuje duże płótna. W CafeTHEA jednak pokazuje nam również te niewielkie prace o wymiarach kilkudziesięciu centymetrów.

Na sąsiedniej ścianie wiszą dwa siostrzane, kwadratowe portrety. Oprawione zostały one w białe ramy. Działają na siebie na zasadzie negatywu. Oba przestawiają ten sam, frontalny wizerunek kobiety, której podmuch wiatru rozwiewa włosy i zmusza do zmrużenia powiek. Powtarzalność tematu przywodzi na myśl działalność ruchu pop-artu. Prawe przedstawienie zdaje się być okraszone pewną dozą spokoju, lecz odczucie te rozwiewa lewe płótno, które przybiera charakter wręcz demoniczny. Użycie w nich czerwieni,  jako barwy podstawowej, dodatkowo nasyca wrażenie silnego nacechowania emocjonalnego.

Przechodząc przez łącznik do następnego pomieszczenia spotykamy kolejne dwa płótna. Również są one w stosunku do siebie kontrastowe. Jedno z nich przedstawia portret postaci zbudowanej z  koloru czarnego, drugi zaś z bieli. Wychodzą one z wzorzystego tła niebieskości. Ich oczy są puste. Pod nimi umieszczone zostały dwa kawałki zielonej trawy, które są zapowiedzią czekającej dalej instalacji. 

Nie chcąc pominąć żadnego elementu ekspozycji, widz dostrzega za sobą jeszcze jeden, wyróżniający się od poprzednich obraz. Ten namalowany został na desce złotą farbą. Iskrząca kobieta unosi z niego głowę, jej usta są rozchylone. Pozą dorównuje ekstazie świętej Teresy spod dłuta Berniniego. Na szyi ma złoty łańcuch. Szlachetność metalu kontrastuje z surowością drewna.                     

Fot. Wiktoria Golba.

W największej sali galerii pojawia się instalacja intrygująca wizualnie. Na posadce rozłożony został duży fragment wyciętej, świeżej trawy. Jej zieleń tworzy ciekawe zestawienie w połączeniu z surowością podłoża betonu.  Na jej środku widzimy wypełniony mętną wodą zbiornik. Podchodząc bliżej czujemy jej zapach. Na chwilę pozwala on nam zapomnieć o fakcie, że przecież znajdujemy się w samym środku jednego z największych polskich miast. Zatrzymujemy się na dłuższy moment, może nawet pozwalamy sobie zamknąć oczy. Zmysł węchu w sposób oniryczny przenosi nas na mglistą, wilgotną łąkę. 

Spoglądamy bliżej - pod taflą gęstej rzęsy wodnej, dostrzegamy leżącą postać kobiety. Jej poza sprawia wrażenie bezwładnej, popadającej w zapomnienie. Przez nieprzejrzystość cieczy uderza nas wkrótce widok wyłaniających się z ciemnej próżni czarnych dłoni, o nienaturalnie długich palcach. Chwytają one tułów i głowę kobiety, w wymowny sposób zakrywając jej usta. Cała scena, choć o somnambulicznym wydźwięku, ukazana została w sposób przerażająco realny. Bardzo silnie przemawia do nas nawiązanie do postaci Ofelii, bohaterki sztuki Williama Szekspira - "Hamlet". Ofelia, jako kobieta o niezwykłej wrażliwości, w skutek serii tragicznych zdarzeń tonie w wodzie, prawdopodobnie popełniając samobójstwo. 


Fot. Wiktoria Golba.

Obraz pod wodą wprowadza odbiorcę w zupełnie inny format malarstwa i tworzy niemalże doskonałą iluzję przestrzeni. Stojąc nad nim boimy się upaść w ciemną taflę nieznanej głębi. Sama symbolika zielonej trawy przypomina nam jednak o czuwającej w naturze witalności i nadziei.

Instalacji towarzyszą dwa obrazy „zatopione” w mętnej zieleni, zamknięte w kwadratowych formach. Jeden z nich przedstawia dryfującą w ciemnej toni bezsilną dłoń, chwytającą łańcuszek. Na drugim sennie falują jasne, kobiece włosy. Pod nim umieszczone zostały drobne kamyczki utrzymujące się na ramie, symbole zarówno istnienia i martwoty, pewnej cierpliwej stałości i pamięci.



Fot. Wiktoria Golba.

Joanna Kaucz, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, gdzie wykłada obecnie jako asystenka w pracowni malarskiej profesora Zdzisława Nitki, rozstrzyga w swoich pracach podstawowe dylematy i pokusy świata współczesnego. 

Nasze otoczenie nastawione na ideologię konsumpcji, przyczynia się nierzadko do zatracenia własnej tożsamości, dewaluacji własnego ja. Wszechogarniający z zewsząd pęd za pracą i karierą podstępnie zamyka nas w kołowrotku i sprawia, że przestajemy myśleć nad sprawami egzystencjalnymi. Brakuje nam czasu na przyjaźń, miłość, doświadczanie. Nic dziwnego, że drugi człowiek, jego poznanie, przestaje być dla nas wartością, tym bardziej, kiedy mechanizmy systemu gospodarczego przedstawiają go nam jako rywala czy źródło zysku. Chcąc wspiąć się coraz to wyżej i wyżej, zapominamy o patrzeniu pod własne nogi. Brak bliskości, samotność w obcym tłumie, doprowadzają nas do kreowanej podświadomie izolacji, utkania defensywnego kokonu.

Podjęte przez artystkę zagadnienie portretu pozwala nam zagłębić się w świat drugiej osoby. Dzięki zastosowaniu surowców ze środowiska naturalnego, takich jak świeża trawa, kamienie czy rzęsa wodna, artystka otwiera pionierskie przestrzenie możliwości technik malarskich. Wszystkie te aspekty, wrażenia wizualne, ale i zapach oraz towarzyszące im dźwięki, pomagają odbiorcy uzyskać głębszą relację z dziełem. Integracja sensoryczna oddziaływujących na widza bodźców, pogłębia towarzyszące kontemplacji doznania. 

Nowy wymiar malarstwa staje się przez to faktycznym „mamidłem”, widziadłem o charakterze onirycznym, kuszącym przejściem w inne, niepoznane dotąd rzeczywistości. 









Wiktoria Golba

Wystawa Joanny Kaucz pt. „Mamidło”, CafeTHEA, Wrocław.
Czas trwania od 10 do 16 maja 2019 roku.


You May Also Like

0 komentarze